Stolica Polski czeka już bowiem półtorej dekady na rozpoczęcie budowy siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej na pl. Defilad. W stolicy Litwy muzeum - choć prywatne i na mniejszą skalę - powstało w ledwie trzy lata od zaprezentowania przez pochodzącego z Polski "starchitekta" pierwszego projektu. - To pierwsze koło, jakie w życiu zaprojektowałem! - cieszy się Libeskind.
Wilno to miasto Mickiewicza i miasto Miłosza, ale przede wszystkim metropolia, po której spaceruje się jak po podręczniku architektury w wersji 3D.
Na wileńskiej starówce pysznią się budowle z czasów renesansu, baroku i klasycyzmu, z domieszką gotyku i eklektyzmu. Muzeum sztuki nowoczesnej - w skrócie i oficjalnie: MO - wzniesiono na samej granicy starego i nowego miasta, przy ul. Zawalnej (po litewsku: Pylimo), która, jak sama nazwa wskazuje, była niegdyś esplanadą ciągnącą się wzdłuż murów obronnych miasta.
Wszystkie komentarze
Pal licho o Wrocławiu. Wrocław przez większość swojego istnienia był na przemian, Czeski, Austriacki i Niemiecki. Wilno było Polskie tylko w 20-leciu międzywojennym gdy nasz rodzimy dyktator postanowił napaść na Litwę by nie musieć jeździć do sowiej posiadłości poza granice kraju.
Polecam lekturę przewodnika po Wilnie wielkiego litewskiego literata Tomasa Venclovy. Jakoś tam także polskie nazwy padają przy każdej okazji. Polskich nazw używam z premedytacją, która, jak mi się wydaje, uzasadniona jest w tekście (Trocka, bo przy d. bramie Trockiej; Zawalna, bo granica starówki), a nie z pobudek rewanżystowskich, których jestem wyzbyty, a nawet uważam za żenadę istnienie ulic Żeligowskiego w Polsce. Po wtóre, proszę pamietać, że w przeciwieństwie do Wrocławia (który doskonale znam), w Wilnie, nie mówiąc już o okolicach, żyją tysiące Polaków z dziada pradziada, którzy używają właśnie polskich nazw ulic po prostu, a nie w ramach obrażania Litwinów. Realne multikulti - tym się różni Wilno od polskich metropolii. Ukłony!
Wygląda Pan na faceta koło trzydziestki, a nie dziada z pradziada wileńskiego. Nie wychował się Pan w Wilnie w dwudziestoleciu międzywojennym, żeby musieć tak mówić. W naszej generacji to jest mało fortunne, a bardzo niestosowne. To, że używa Pan polskich nazw, to głupi neokolonialny nawyk. Uwag do artykułu mam dużo więcej, ale przede wszystkim oburza Pana brak szacunku dla Litwinów.
Ależ jedyne nawyki, jakie mam, to nawyki antykolonialne. Nie będę się powtarzał, wydaje mi się, że wyjaśniłem motywacje powyżej wystarczająco. Dzięki.
W Wilnie 20% mieszkańców to Polacy, którzy używają historycznych nazw ulic w swoim mieście. Trudno żeby autor tekstu to ignorował i z powodu jakiejś "wrażliwości" Litwinów sztucznie używał w polskiej gazecie nazw, które nic Polakom nie mówią.
brak szacunku do Litwinów? A jaki oni okazują szacunek i wrażliwość nie pozwalając polskim autochtonom na używanie w dokumentach polskich nazwisk?
Od XVII wieku większość mieszkańców Wilna to ludność polskojęzyczna i nazwy użyte w artykule mają jak najbardziej uzasadnienie historyczne.
Panie Redaktorze! Moim zdaniem nie jest Pan złym człowiekiem, tylko wykazuje się Pan - jak mniemam podświadomie - sporą niewrażliwością i niechęcią do modyfikacji własnego stanowiska. Pana to nie kłuje, więc Pan to wypiera. To byłoby bardzo w porządku, gdyby pisał Pan o historycznym Wilnie, o polskich śladach. Ale Pan pisze o współczesnej inwestycji zaprojektowanej za litewskie pieniądze przez człowieka, który z dawnym, polskim Wilnem nie ma nic wspólnego. Polski ślad w biografii Libeskinda ma coś wspólnego z Łodzią, a nie Wilnem. W dodatku facet urodził się w 1946 r., już po wyjęciu Wilna z polskich granic.
Proszę zrozumieć. Niesmaczne jest jak dziennikarz z 38-milionowej Polski przyjeżdża do 3-milionowej Litwy (swoją drogą elegancko jest też mówić "do", a nie "na") i pisząc o współczesnym mieście zachowuje się w ten sposób. To niezwykle protekcjonalne i będzie naprawdę super, jak tego rodzaju podejście będzie właściwe tylko skrajnie prawicowym gadzinówkom, a nie zwykłym dziennikarzom, do których Pan się przecież na szczęście zalicza.
Jeśli Pan napisze o Wilnie lat 30. albo o śladach polskiej pamięci czy mapie mentalnej współczesnej Polonii wileńskiej, to czemu nie. Ale jak Pan tak pisze o Wilnie dzisiejszym i związanym z litewskim muzeum zawierającym litewskie zbiory litewskiej twórczości, to jest to brak szacunku dla gospodarczy. Nieważne czy pisze Pan o Breslau, Królewcu, Konstantynopolu czy paru innych. Tak się nie powinno robić, bo to po prostu rani. I Pan, przedstawiciel nacji 13 razy większej od litewskiej, również nie powinien być tak niewrażliwy.
Niedawno Pew Research pokazało badania, wedle których 45% Polaków uważa swoją kulturę za wyższą od innych (inne narodowy mają podobnie, niestety). Chcemy osłabiać takie postawy i nie dawać paliwa narodowcom na zbliżający się 11 listopada? To dbajmy nie tylko o nie dawanie głosu tępej i przez to rzadko skutecznej narracji wyższości kulturowej w duchu Marszu Niepodległości i łysej pały w glanach. Nie wypuszczajmy też bardziej subtelnych komunikatów, które podświadomie wbudowują się nawet w niby bardziej umiarkowane umysły. Język ma znaczenie, język wyznacza granice ludzkiego poznania. Więc dbajmy o ten język. Tak wypada w stosunku do narodowości 13 razy mniejszej od polskiej.
człowieku wszystkie tablice z nazwami ulic są w Wilnie po litewski. ul. Zawalnej tam nie znajdziesz.
Bardzo Inteligentny komentarz. Gratuluje. Dzieki takim ludziom jak Ty, jest jeszcze nadzieja...