Przeszła polskie wybrzeże Bałtyku. "Znudziły mi się góry"

To nie jest oczywista miłość. Ale w kilku miejscach na Bałtyckim Szlaku zakochałam się bez pamięci. Są tak piękne, że nie mogłam się opanować - skakałam i krzyczałam z radości - opowiada Ewa Zwolska, czyli Mewa w locie, która 26 października kończy swą pieszą wyprawę ze Świnoujścia do Helu.

Magda Bukowska: Dlaczego akurat Bałtyk?

Ewa Zwolska: Bo znudziły mi się góry. Żartuję, ale faktycznie w tym roku przeszłam już ponad 400 km Głównego Szlaku Sudeckiego, potem kolejnych 500 km - beskidzkiego - i już jak kończyłam tę wędrówkę, zaczęłam czuć, że cieszą mnie nie tyle same góry, ile po prostu długie dystanse.

A że przy okazji projektów, które robię ze znajomym, regularnie bywam nad morzem, ale tak naprawdę nigdy go nie poznałam, doszłam do wniosku, że czas na Szlak Bałtycki.

Miałaś konkretny plan, jakiś główny cel tej wyprawy?

Plan był taki, żeby była to dla mnie lekcja odpuszczania. Miewam z tym kłopoty i uznałam to za dobrą okazję, by poćwiczyć dawanie sobie na luz. Wzięłam namiot, ale od początku założyłam, że jak będę miała ochotę, to zatrzymam się na kwaterze.

Nie miałam też celu, do którego koniecznie chcę dojść, ani założenia, że muszę to zrobić w jakimś określonym czasie.

Czytaj dalej
Tęczowy kożuch na herbacie. Mało kto wie, co oznacza
Epidemia udarów i zawałów. Polscy naukowcy wskazują winowajcę
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić